Gospodarka wojenna XX wiek
PIASTOWIE, CHRZEST POLSKI I POCZ�TKI PA�STWA POLSKIEGO
Historia Polski i Brazylii
Polub nas na Facebook'u
ekiosk.pl

Mówią Wieki 11/2024

tylko
8.50 zł

DOSTʘPNE NA:
Win, iPad, Android

pobierz obrazy

We mgle

Siergiej Łoźnica

dystrybucja: Against Gravity

Tropiący tropionym

Nowa fabuła Siergieja Łoźnicy We mgle to film intensywny o ogromnym ładunku dramatyzmu, mimo wyeksponowania mikroskali wydarzeń. Temat filmu został już zasygnalizowany w jego debiutanckim pełnym metrażu Szczęście Ty moje, gdzie jedna retrospektywna sekwencja była poświęcona mordowaniu «wrogiego», bo uczącego w okupacyjnej (białoruskiej) szkole nauczyciela przez partyzantów – już za to groził wyrok śmierci. Scenariusz nowej fabuły reżyser oparł na retrospektywach, które poszatkowały chronologicznie narrację, aby osiągnąć jeszcze większe zaskoczenie widza faltycznymi postawami oraz intencjami bohaterów. W nowym filmie Łoźnica i Mutu wszystko drobiazgowo przemyśleli, czego dowodem plakat We mgle, będący ledwie fragmentem kadru jednej z najmocniejszych scen filmu opartego na metodzie realistycznej, bliskiej naturalizmowi.


Opis:

08_05_2013_19_37_20.jpeg

Akcja wojennego filmu rozgrywa na terenie Komisariatu Generalnego Białoruś (Generalkommissariate Weißruthenien), umęczonego krwawą wojną partyzancką i pacyfikacjami w ramach niemieckiego tzw. „zwalczania bandytyzmu” (Bandenbekämpfung). Poza walką z partyzantką był to bratobójczy konflikt w którym na Białorusi z brygadami partyzanckimi, podległymi Centralnemu/ Białoruskiemu Sztabowi Ruchu Partyzanckiego, gdy po stronie Niemców walczyli przede wszystkim Białorusini z Schutzmannschaften - Schuma Bataillonen. Ale zdarzały się oddziały i jednostki rosyjskie, ukraińskie, łotewskie, litewskie, kozackie, kałmuckie, a nawet polska (202. batalion Schutzmannschaften - nie zapominając o miejscowych rodakach, służących w białoruskiej Schuma, czy Ordnungsdienst lub wiejskiej straży sąsiedzkiej). Dotychczas rosyjskie kino heroizowało obraz odważnych partyzantów i okrutnych okupantów, jak i całej Wielkiej Ojczyźnianej, tworząc dwubarwne czarno-białe klisze.

Ale Łoźnica wybrał odmienną drogę, proponując widzowi poznanie w zasadzie nieznanej szerszemu ogółowi koszmaru rzeczywistości wojennej jesieni 1942 roku, rozgrywającej w jednym z przykładowo zapomnianych przez Boga, okupacyjnych komisariatów okręgowych w Baranowiczach lub Głębokiem (Gebietskommissariat Baranowitsche oder Gebietskommissariat Glubokoje). Już pierwsza scena z oszałamiającym kilkuminutowym mastershotem na steadicamie ukazuje grozę niemieckiego wariantu zwalczania partyzantki, gdy białoruscy policjanci pomocniczy z Schuma prowadzą na egzekucję i wieszają trzech prosowieckich dywersantów. Widać reprezenta niemieckiej okupacji SD-Leitera czyli miejscowego szefa Służby Bezpieczeństwa SS (Sicherheitsdienst – SD) i podelgające mu SD-Außenstelle Bogovizna. Białorusi giną na szubienicy po błyskawicznie przeprowadzonym śledztwie i skazaniu ich na śmierć. Ale głównym bohaterem okazuje się pracujący na Ostbahnie prosty Białorusin, mający do wyżywienia rodzinę – Suszczenia, który usiłuje odwieść znajomych od wykolejenia pociągu, notabene na lokalnej, mało ważnej linii. Na wzór mędrca wioskowego przewiduje, że Niemcy stosujący zasadę odpowiedzialności zbiorowej, wsadzą wszystkich podejrzanych do więzienia oraz dokonają pacyfikacji wiosek sąsiadujących z zaatakowaną „drogą żelazną”. Niejednokrotnie kadry koncentrujące się na przejmująco oddziałującej twarzy prostolinijnego Suszczenii. Nieoczekiwanie niemiecki SS-Obersturmführer zabawia się kreatora rzeczywistości, wypuszczając Suszczenię wolno jako jedynego z grupy aresztowanych - tym samym rzucając na niego podejrzenie zdrady, gdy macha mu ręką na pożeganie przy świadkach (włącznie z informatorami wydziału specjalnego miejscowej brygady partyzanckiej). Ale scenariusz oparty na podstawie prozy białoruskiego pisarza Wasyla Bykaua  (biał. Васі́ль Уладзі́меравіч Бы́каў) opowiada o wojnie bez skupiania się na scenach batalistycznych. Łoźnica oparł filmową narrację na gruntownej analizie charakterów bohaterów Bykaua. który mistrzowsko ukazywał uczucia i emocje poddane próbie. Reżyser za powieściowym pierwowzorem nie dokonuje osądzenia swoich bohaterów - nie chcąc narzucać streotypowej antynomii dobro-zło. Korzenie wszelakich zachowań zazwyczaj odnajdywał w codziennym życiu Białorusinów podczas ekstremalnych warunków okupacji niemieckiej. Takie zaprezentowanie człowieka w sytuacjach-retropektywach pozostawia czytelnikowi/widzowi okazję dla oceny ich postępowania (anatemy lub aprobaty). Scenariusz Łoźnicy za pierwowzorem Bykaua skłania do postawienia kwestii „jak sam postąpiłbym w danej sytuacji”, tworząc gęstą atmosferę. Widzowie mogą nie tylko poznać tło i wydarzenia, ale zaangażowanie w nie postaci, co automatycznie wymusza zastanowienie się nad sobą. Łoźnica znakomicie oddał na ekranie charakterystyczną cechą stylu pisarskiego Bykaua.

08_05_2013_19_37_36.jpeg

Reżyser rewelacyjnie wykorzystał za Bykauem znajomość zachowań charakterystycznych dla homo sovieticus, które wpoił Białorusinom reżim bolszewicki przez ówczesne 20 lat opresji, w szczególności zastraszenie przez komunistyczny Wielki Terror, a później narodowo-socjalistyczny Neue Ordnung. W filmie nie wspomina się o Kuropatach, Katyniu czy Chatyniu, ale strach dominujący w zachowaniach czy gestach ludzi objawiał się w masowo wykreowanych postawach pomówień i donosicielstwa. Porządni obywatele kapowali sąsiadów zarówno przed organami NKWD, jak i SD czy na zwykłym posterunku Schuma – takim jak go pokazał Łoźnica. Reżyser osaczył swojego bohatera, któremu po wypuszczeniu przez Niemca przestali wierzyć sąsiedzi, a nawet własna żona. Partyzanci natychmiast dowiedzieli się od swych informatorów o Suszczenii jako potencjalnym zdrajcy i wysyłali dwóch razwiedczików-egzekutorów – Burowa i Wojtika. Ale próba wykonania wyroku kończy się zaatakowaniem z zaskoczenia razwiedczików przez policjantów Schuma, którzy ranią jednego z egzekutorów. Prowadzony na śmierć Suszczenia decyduje się pomóc swemu mordercy, aby usiłować jeszcze dowieść swojej niewinności przed obliczem zastępcy dowódcy do spraw wywiadu (najczęściej oficera NKWD), stojącego na czele wspomnianego wydziału specjalnego w każdej brygadzie partyzanckiej. To temu odpowiednikowi niemieckiego SS-Obersturmführerowi, acz niewidocznemu porucznikowi Bezpieczeczeństwa Państwowego (лейтенант Государственной Безопасности) podlegali Burow oraz Wojtik, jak i cała enkawudowska agentura w okolicy - wszyscy skupili swą uwagę na osaczeniu Suszczenii.

Trzy epizody z życia głównych bohaterów w retrospektywnych ujęciach ukazują złożoność ich charakterów i opowiadają przyczyny wplątania w ucieczkę przez puszczę. Wycyzelowana narracja, opierająca się na głębokim portrecie psychologicznym trzech zagubionych bohaterów We mgle. Aktorsko zostali pokierowani tak, aby wyeksponować niewyszukaną formę zachowań typowych dla wiejskich środowisk – nie jako «po złości»: jeden niszczy pojazd policjantom Schuma, drugi w odwecie za pomoc partyzantom wrzuca granat do «komunistycznego gniazda partyzantów», a inny rozkręci szyny wrogiej (co z tego, że nie używanej do transportu wojska, lokalnej) kolei, co odpokutuje niewinny. Młody białoruski aktor Władimir Swirski brawurowo zagrał Suszczenię – jego twarzy naznaczona mądrością, wyróżnia się w świecie wiejskiej zaciętości. Jego perspektywa obserwacji pozwoliła na przeanalizowanie warunków, które popychały ludzi do konkretnych zachowań w czasie Wielkiej Ojczyźnianej – bez patosu i monumentalizmu. Swirski zaprezentował We mgle bogactwo dramaturgii dojrzałej kreacji aktorskiej, co o mało nie przytrafiło się Andrzejowi Chyrze, z którym Łoźnica też rozmawiał.

Zbrutalizowany obraz wojny odsłaniają kadry współpracownika Łoźnicy, Olega Mutu, które niewiele różnią się o okropieństw doby napoleońskiej namalowanych przez Goyę. Uderzenie kolbą karabinu z perspektywy kolby, inicjujący film kamerowy danse macabre z ręki, panoramujący wojenne społeczeństwo Bogowizny (Białorusi), czy finałowe zaniknięcie w tytułowej mgle okraszają oszałamiające kadry Mutu. Rewelacyjne operowanie światłem zastałym w zbliżeniach, gdzie liczył się każdy detal i element, pojawiający się na ekranie bohaterami. Porażający charakter miało zestawienie w jednym kadrze wozu z kośćmi po zarżniętych zwierzętach z niewinną owieczką na uwięzi, czekającą na swój los - mistrzowska metafora losu Suszczenii. Ale też świecenie scen nocnych to istny malarski majstersztyk - gdy Bykow pokonuje bruzdy zaoranego pola. Długie master-shoty jak i efektowne pasaże z wózka kamerowego Mutu przybliżają zagubienie i osaczenie, trojga bohaterów przedzierających się przez nieprzystępny i groźny krajobraz puszczańskiej głuszy, podkreślanych przez ciszę. Minimalistyczne, prawie nieznaczne ruchy kamery składały się na szwenkowanie tragedii Suszczenii – jego egzystencjalna wątpliwość równa węzłowi gordyjskiemu niewiele różniła się od dylematów antycznych bohaterów greckich tragedii. Łoźnica intuicyjnie reżyserował aktorami, ledwie wymagając ich emocji na znużonych i zmęczonych twarzach w szerokich kadrach. Zbliżenia eksponują każdy drgnięcie nerwu na obliczach bohaterów w atmosferze zagęszczonej do granic wytrzymałości. Przełom lata i jesieni oraz zima stanowią w lesie naturalne imponujące tło do krwawych wydarzeń gdy Białorusini – podczas walk komunistycznej partyzantki z Schutzmannschaftem i Niemcami – cierpieli, jak Suszczenia.

08_05_2013_19_37_30.jpeg

W We mgle dominuje dźwięk leśnego tła – od szelestu spadających liści, trzask gałęzi po naturalne odgłosy zwierząt (kruki). Brak kompozycji muzycznych zniwelowały właśnie dźwięki przyrody i najzwyklejszych odgłosów – w tej sytuacji piorunujące wrażenie czyniło złamanie gałązki w lesie. Reżyser poza kilkoma chatkami nie zmienionych od dekad wiosek korzystał pełnymi garśćmi z naturalnej scenografii lasów. Takie możliwości zagwarantował filmowcom obszar niegdysiejszych Inflant Polskich zwanych obecnie Łatgalią, co uchroniło Łoźnicę przed rozwiązaniami schematycznymi. Historyczne kostiumy autorstwa Doroty Roqueplo to przykład fachowo wykonanej pracy, gdzie nie dość, że chłopi białoruscy, wyglądają jak zabiedzeni kołchoźnicy, to i cała niemiecka struktura opresji okupacyjnej zachowała autentyczne uniformy. Filmowi policjanci Schutzmannschaften noszą zgodnie z prawdą eks-esesesowskie sorty mundurowe zaprojektowane przez samego Hugo Bossa (oczywiście z drobnymi wojennymi przeróbkami – jak chociażby masowe, wojenne nie autoryzowane z Bossem modyfikacje rękawów i kołnierzy, jednak przy zachowaniu złowrogiego wyglądu munduru, częściowo niwelowanego przez często wystający spod uniformu brudny sweter lub cywilna czapka). Odpowiednio wyglądają też funkcjonariusze niemieckiej pułków policji SS (SS-Polizei-Regiment) oraz żołnierze Wehmachtu, jak i złowrogi demiurg z SD w szarozielonym (feldgrau), a nie czarnym uniformie. W zasadzie można byłoby przyczepić się do jednej jedynej pięciosekundowej sceny w planie totalnym, ale nawet wymienienie tego jednego jedynego nieodpowiedniego pojazdu w zmotoryzowanej kolumnie pacyfikacyjnej nie liczy w ogólnej ocenie We mgle jako dzieła wybitnego.

Czas fabuły można zlokalizować na okres późnej jesieni 1942 r., gdy policjanci Schuma czuli się jeszcze pewni jako reprezentanci  niemieckiego narodowo socjalistycznego Neue Ordnung. Drugą przesłanką, przemawiającą za tym czasem, jest całkowity brak przedstawicieli ludności żydowskiej – w zasadzie wymordowanej do wspomnianego czasu przez Niemców w ramach masowych rozstrzeliwań i akcji samooczyszczających na Obszarach Tyłowych wehrmachtowskich Grup Armii (Rückwartigen Heeresgebiet). To tam Europejczycy  wymyślali i wyczyniali ludobójstwo «starszych braci» w pasie od Tallina przez Radziłów po Rostów nad Donem. Może znajdzie się odważny reżyser, pragnący dotrzeć nad skraj niewyobrażalnego okrucieństwa ówczesnej fazy ludobójstwa Żydów, powstałej w niemieckiej głowie. I nie chodzi tu tylko o aktywność Einsatzgruppen, wystarczyłoby pochylić się na wołynską «sielanką» prawie zapomnianego już gospodarstwa rolnego SS, zarządzanego przez okrutnego SS-Untersturmführera Horsta Petri i jego nie mniej morderczą żonę Ernę Petri, potrafiącą strzelać do żydowskich dzieci.

Klasę fabuły Łoźnicy podkreśla bez zbędnych komentarzy Nagroda Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej FIPRESCI na festiwalu w Cannes w 2012 roku. Wówczas najwybredniejsze gusta dziennikarskie uhonorowały dzieło coraz bardziej zaskakującego białoruskiego rezysera. Oto pojawił się godny następca Elema Klimowa, który niewątpliwie zaskoczy widzów jeszcze nie raz.

 

Hubert Kuberski

We mgle

produkcja: Niemcy/Holandia/Białoruś/Rosja/Łotwa 2012, (127 min.)

reżyseria - Siergiej Łoźnica, operator obrazu - Oleg Mutu

wyst. Władimir Swirski, Władisław Abaszin, Sergiej Kolesow, Julia Peresild



dodano: 2013-05-05


Kalendarium

25 listopada 1795: Ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski abdykuje.

Bieżący numer

13 listopad 2024
nr 11 (785)

Prenumerata  | Reklama  | Kontakt

Zamknij X

Błąd wczytywania.

Zamknij X