Mundial. Gra o wszystko
Michał Bielawski
Dokument zrealizowany przez Michała Bielawskiego przypomina o czasach, gdy Polska potęgą futbolową była - to jest o przeszłości, którą przeciętny kibic już prawie zapomniał, pamiętając o niesławnym obecnym 69 miejscu w rankingu FIFA (tuż za Albanią). Film przywołuje szare czasy, gdy rządził gen. Jaruzelski jako I sekretarz KC PZPR. Była jesień 1981 roku, gdy polska reprezentacja w piłce nożnej awansowała do finałów piłkarskich mistrzostw świata w Hiszpanii, rozgrywanych w 1982 roku. Jednak przed futbolową fiestą komuniści wprowadzili stan wojenny w Polsce. Tysiące działaczy NSZZ Solidarność zostało internowanych, a demokratyczna społeczność międzynarodowa objęła bojkotem międzynarodowym PRL-owską juntę wojskową oraz… polskich piłkarzy.
Opis:
Żadna z drużyn narodowych nie chciała zagrać z Polakami, którzy zostali zmuszeni do przygotowań do mistrzostw przez rozgrywanie sparingów z klubowymi jedenastkami. To spowodowało, że w przededniu mistrzostw ich forma była wielką niewiadomą - fakt wcześniej wygrali z NRD w rewanżowym meczu (szczególnie, gdy nauczeni doświadczeniem pierwszego spotkania przywieźli do Drezna zapasy własnej wody – którą wcześniej Stasi zatruła). Uciemiężony naród i uwięzieni opozycjoniści spierali się na temat kibicowania piłkarzom - czy życzenie sukcesu drużynie Antoniego Piechniczka nie będzie wsparciem reżimu Jaruzelskiego. Wówczas nikt nie przewidywał dostania się do półfinału, co spowodowało wejście Polski w szranki z Sowietami.
Film dokumentalny Bielawskiego przywołuje poczucie nostalgii, czy może raczej utęsknienie za minioną młodością. Realizator przypomina o ówczesnej rzeczywistości, charakteryzującej staniem w kolejkach za cytrusami (kwaśnymi pomarańczami z Kuby), antykomunistycznych demonstracjach, oraz technikach piłkarskiego dryblingu drużyny Antoniego Piechniczka – nie tak jak ponad trzy dekady później, gdy biało-czerwonych zabraknie na mistrzostwa świata w Brazylii. „Mundial. Gra o wszystko” przywołuje czasy, gdy Polacy odnosili sukcesy, choć mundialowe początki nie były zachęcające.
Bielawski opowiedział dzieje fenomenalnych występów polskich orłów w hiszpańskim mundialu w typowy sposób – wykorzystując „gadające głowy” – choć to nie nuży. Dwie perspektywy pozwoliły na skontrastowanie narracji. Z jednej strony o tamtych czasach opresji komunistycznej opowiedzieli ówcześni działacze NSZZ Solidarności, Komitetu Obrony Robotników (oraz fenomenalny lider Związku Zawodowego Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej) a także ci, którym udało się wówczas znaleźć w Hiszpanii – piłkarze kadry narodowej, ich trener Antoni Piechniczek, dziennikarze sportowi, relacjonujący tę imprezę oraz działacze i sympatycy Solidarności zagranicą. Ten świetny zabieg realizatorski pozwolił na zgromadzenie całego spektrum wypowiedzi. No może zabrakło materiałów archiwalnych wytworzonych przez Służbę Bezpieczeństwa – gdyż realizowanie filmów o PRL-owskiej rzeczywistości bez uwzględnienie wypowiedzi oprawców z „bezpieki” czy wytworzonych przez nich dokumentów wydaje się niebezpieczeństwem dla aktu twórczego (dowodzi tego chociażby znakomity artykuł z „Mówią wieki” na ten temat do przeczytania tutaj)
Ale w zasadzie to jedyny brak, jaki można zarzucić filmowi „Mundial. Gra o wszystko”. Jeśli chodzi o kategorię film dokumentalny to obraz Bielawskiego jest dziełem znakomitym i dopracowanym w szczegółach. Dokument rewelacyjnie wykreował dramaturgię na ekranie, co było możliwe dzięki znakomitej kwerendzie archiwalnej, umożliwiającej wykorzystanie (naprawdę) mało znanych materiałów filmowych, dokumentujących wydarzenia sprzed 30 lat. I mimo, że znamy finał tych wydarzeń, to jednak można na nowo przeżywać nerwy, których byliśmy świadkami, szczególnie podczas pierwszej części Mundialu ’82. Dodatkowym, wyśmienitym zabiegiem było wprowadzenie scen animowanych, które wzbogaciły narrację filmu. Podobnie znakomitym rozwiązaniem było „uruchomienie” fotografii ze szpalt starych gazet i wprowadzenie doń archiwalnego materiału filmowego.
Poza ekwilibrystyką techniczną „Mundial. Gra o wszystko” zawarł w sobie wyśmienity klimat (przywołujący miniony czas sportowych sukcesów Polaków). W dużej mierze jest to zasługą realizatorów, umiejących wykorzystać wspomnienia bohaterów tamtych wydarzeń, co dotyczyło zarazem piłkarzy, jak i opozycjonistów oraz sympatyków Solidarności. Nie nużące „gadające głowy” przywołują jedne z najważniejszych chwil swojej egzystencji. To właśnie pozostaje zasługą realizatora – sposób w jaki pokazał wspomnienia oraz jak je wzbogacił o dodatkowe elementy oprawy wizualnej. Dokument Bielawskiego obronił się znakomicie w konfrontacji w widzem (oraz zachwyconymi krytykami). Film ten należy koniecznie zobaczyć. Obojętnie, czy pozostaje się kibicem piłki nożnej, czy osobą obojętną zmaganiom dwunastek, kopiących w okrągły przedmiot (zwany ostatnio Brazucą). Bo „Mundial. Gra o wszystko” jest czymś więcej niż tylko kilkudziesięciominutową rozrywką w sali kinowej.
Hubert Kuberski
dodano: 2014-06-06